piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 16



„Wciąż chcę wierzyć w te ideały. Wciąż wierzyć, że jest sens tej naszej pracy. Że tak naprawdę ziemia jest tylko przelotnym momentem. Krótkim przystankiem do stacji - wieczne szczęście. Otwieram oczy i niestety wciąż jestem tutaj. I tylko marzyć może mi się świat tonący w uczuciach.”


- Nie, nie dawaj dalej zostaw tutaj. – próbowałam namówić Serba, żeby nie zmieniał stacji w radiu. Aktualnie jesteśmy w drodze do…. sama nie wiem. Ta cholera zapakowała mnie do auta i chce teraz wywieźć nie wiadomo gdzie i po co. Powoli zaczynam się bać, gdyż Konstantin Cupković jest zdolny do wszystkiego. Gdy w końcu dopięłam swego i w tle zamiast wiadomości sportowych leciała muzyka oparłam się wygodnie o siedzenie, mówiąc:
- Wiem, że mi nie powiesz gdzie jedziemy dlatego nawet nie pytam, ale wiedz że za dwie godziny zaczynam zajęcia na uczelni.
- Spoko wodza. Odstawię cie równiutko o czasie. – brunet wyszczerzył się w moją stronę. No i gadaj tu z takim. – O lubię tą piosenkę, zgłośnij trochę. – wedle życzenia wykonałam grzecznie polecenie, ale oczywiście jemu było za cicho i przez kolejną minutę siłowaliśmy się przy samochodowym radiu. Całe szczęście, że nie było z tego żadnego wypadku.
- Uuu yeah baby, give me one more night!!!
- Nie proszę cie tylko nie to! Przestań śpiewać, błagam! – ale ten zamiast mnie posłuchać to w odpowiedzi zaczął jeszcze głośniej wyć, bo śpiewaniem to ja bym tego jednak nie nazwała. Widząc wygłupy siatkarza poważnie zastanawiałam się na jakim stopniu rozwoju zatrzymał się jego mózg i czy na pewno jest ode mnie starszy o te kilka lat. A tak na serio, choć bałam się do tego przyznać to…podobało mi się to. W pewnym momencie wybuchłam nie pohamowanym śmiechem osuwając się na fotelu. W końcu wiem, że to wszystko co robi ma jakiś cel, a tym celem jest poprawianie mi humoru i jak na razie wychodzi mu to idealnie. Skubany.

Wychodząc z auta nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Po kryjomu uszczypnęłam się lekko w ramie, ale nic to nie dało dalej stałam w tym samym miejscu. Z jednej strony byłam w szoku, a z drugiej powstrzymywałam wybuch śmiechu.
- Zoo?! Serio przyjechaliśmy do Zoo? – zdecydowanie nie kryłam swojego zdziwienia.
- Całkiem serio, a co nie podoba ci się? – Cupko teatralnie spuścił głowę na dół ze smutną miną.
- Podoba, ale jestem zdziwiona i nie spodziewałam się tego. Ostatni raz byłam tu…bardzo dawno temu.
- Widzisz, Cupko zawsze potrafi trafić w dziesiątkę. – śmiejąc się ruszyliśmy do wejścia, ale czy mówienie o sobie w trzeciej osobie jest normalne? Albo może lepiej pasowałoby tu: Czy cokolwiek co jest związane z Konstantinem jest normalne?
O tej porze w parku nie było za wielu ludzi, ale to dobrze. Mogliśmy się czuć swobodnie, a mój towarzysz poczuł się chyba aż za bardzo, gdy chwilę temu splótł swoje palce z moimi uśmiechając się przy tym uroczo. Przez kilka minut czułam się trochę nie pewnie, ale po jakimś czasie zapomniałam o tym jakby to był normalny, naturalny gest. Przechadzaliśmy się różnymi alejkami oglądając różnorodne zwierzęta i zanosząc się śmiechem od komentarzy Serba.
- Teraz to czuję się jak w domu. – powiedział podchodząc do najwyższych zwierząt, mianowicie – żyraf.
- Czekaj zrobię ci zdjęcie dla potomności. – wyciągnęłam telefon i zrobiłam kilkanaście zdjęć pozującemu niczym rasowa modelka chłopakowi. Po wielkich prośbach, nawoływaniu, błaganiu w końcu uległam na wspólne zdjęcie. Odkąd pamiętam nigdy nie lubiłam być fotografowana, może dlatego mam tak mało zdjęć z młodości? Pokonana podeszłam do małej ławki w celu stanięcia na niej, ale na nie wiele się to zdało. Dosięgałam siatkarzowi ledwo do ramienia, nie powiem musiało to wyglądać nieco zabawnie, ale dla mnie takie nie było.
- No i pięknie! A widzisz trzeba było tak się wzbraniać? Ustawię sobie na tapecie.
- Zapomnij.
- O popatrz, już jest! – uradowany podsunął pod moją twarz swój telefon. Super nie ma nic lepszego od mojej twarzy w tak teoretycznie dostępnym miejscu.
- Mogłeś mnie chociaż wyciąć. – powiedziałam poirytowana.
- Zapomnij. – Cupko jedynie powtórzył moje słowo ciągnąc mnie w kolejną stronę. Po paru minutach stanęliśmy przed jednymi z fajniejszych zwierząt.
- Zobacz, twoja rodzina! – zawołałam radośnie pokazując na żwawe małpy, które przeskakiwały z jednej gałęzi na drugą.
- No dzięki! Uważaj, bo się jeszcze obrażę na ciebie. – z oburzeniem na twarzy skrzyżował ramiona na piersi. Nie wzruszona tym widokiem zaczęłam robić kolejne zdjęcia. Tak na pamiątkę.
- Hej Kostka! Popatrz kto tam stoi. – z jakże twórczego zajęcia obudził mnie krzyk Cupkovica. Odwróciłam się do chłopaka, który stał parę metrów dalej. – Twoi krewni. – wskazał palcem na sztuczne figurki krasnali zanosząc się przy okazji śmiechem. Zastanawia mnie tylko fakt co to tu robi.
- Doprawdy zabawne.
- Musimy już iść, obiecałem odwieźć pewnego krasnala do uczelni. – nie, nie będę już na to reagować. Chyba już się przyzwyczaiłam.

Przez całą drogę do Łodzi usta nam się nie zamykały. Tematów i powodów do śmiechu nie było końca. Przy tym człowieku zapominałam o wszystkich problemach. Liczyła się chwila, tu i teraz. Nie pamiętam, czy był taki moment w którym nie czułabym się w jego towarzystwie tak dobrze, tak swobodnie. Wiem, że może się powtarzam, ale ten mierzący ponad dwa metry wzrostu siatkarz o pełnych ciepła, brązowych tęczówkach siedzący obok jest moim osobistym słońcem. Z każdą chwilą, każdym spojrzeniem utwierdzałam się w fakcie, że jest to osoba która zajmuje wyjątkowe miejsce w moim sercu. Sercu, które z kostki lodu zmieniło się w kochające, pełne uczuć i miłości. Kto by pomyślał, że za tym wszystkim będzie stał taki ktoś jak Konstantin?

- Dzięki za podwózkę i za tak mile spędzony czas. – mówiłam, gdy staliśmy przed Łódzką ASP.
- Nie ma za co. Sama przyjemność po mojej stronie, że mogłem poprawić ci humor i sprawić byś się uśmiechała. No i żebyś nie myślała, że tak szybko się mnie pozbędziesz zaraz po zajęciach jestem w tym samym miejscu i zabieram cię na trening. – powiedział wyglądając jeszcze przez szybę i uśmiechając się od ucha do ucha.
- Pytał się mnie ktoś w ogóle o zdanie?
- Chyba musisz już iść jak nie chcesz się spóźnić. – zmrużyłam oczy i skierowałam się na schody prowadzące do wejścia obiektu. – I tak wiem, że mnie kochasz! – usłyszałam za swoimi plecami, a odwracając się postukałam lekko palcem o czoło, gdzie w odpowiedzi Cupko wysłał mi całusa w powietrzu i odjechał z uśmiechem. Pokiwałam tylko bezradnie głową i pchnęłam ciężkie drzwi. Szkoda, że nie miał pojęcia ile jest prawdy w tym zdaniu.



„Z dala od problemów i z dala od ludzi. Tylko my, jeden sen, nikt nie zdoła nas obudzić dziś.”


***


Zajęcia minęły o dziwo szybko i w cale nie tak nudno jak zawsze, a jeszcze jak się dowiedziałam że najbliższy tydzień będzie luźny i obecność nie będzie tak bardzo wymagana to już w ogóle uśmiech nie mógł zejść z mojej twarzy. Kolejnym faktem było to, że wszyscy z mojej grupy zaczęli rzucać w moją stronę zdziwione spojrzenia. No tak, przecież nigdy nie widzieli mnie uśmiechniętej. Jeszcze nie tak dawno udawałam radość, której we mnie nie było, ukrywałam smutek, żeby nie martwić tych, którzy mnie kochają i troszczą się o mnie. Niedawno myślałam o samobójstwie. Nocą, przed zaśnięciem, odbywałam ze sobą długie rozmowy, starałam  się odegnać złe myśli, bo byłaby to niewdzięczność wobec wszystkich, ucieczka, jeszcze jedna tragedia na tym i tak już pełnym nieszczęść świecie. Nie zwracając na nikogo uwagi z resztą jak zawsze, wymaszerowałam w stronę wyjścia. Wychodząc od razu spostrzegłam tak dobrze znane mi auto Serba. Szybkim krokiem podeszłam do pojazdu i otworzyłam drzwi rzucając szybkie powitanie w stronę Cupko.
- A to znowu ty. – westchnął próbując ukryć wybuch śmiechu.
- Dzięki. Zawsze mogę wrócić autobusem. – z pewnym wyrachowaniem udałam, że się tym przejęłam i już miałam otwierać drzwi, gdy powstrzymał mnie tubalny śmiech siatkarza.
- No przecież żartowałem. – mówił wycofując auto, co bym mu nie uciekła przypadkiem.
- No przecież wiem. – odparłam ze śmiechem. - Ale i tak chyba poczuję się obrażona. – założyłam ręce na piersi i podniosłam głowę do góry.
- No przeeestań, nie obrażaj się. – próbował robić jak najsmutniejsze miny, co nie powiem wychodziło mu dość dobrze, ale mnie to i tak nie ruszało. – Ej! – szturchnął moją nogę, a ja gdybym nie była tak dobrą aktorką to bym już zmiękła, ale nie. W końcu na coś opłaciła się ta wyrobiona mimika na mojej twarzy. – Kostka, Krasnalku mój mały proszę nie gniewaj się już na mnie. Zrobię wszystko co będziesz chciała.- wysunął dolną wargę, a ja dłużej nie wytrzymując zaczęłam się śmiać.
- O ty nie dobra! Żartować sobie tak z biednego Konstantinka?
- Nie gadaj tylko skręcaj na stację. – powiedziałam nie wzruszona jego smutna miną. Po trzech minutach kupowaliśmy kawę na Orlenie. Przy kasie miła pani spytała mnie czy chcę kartę z siatkarzem.
- Niech będzie Bartek. – uśmiechnęłam się miło w stronę sprzedawczyni i po chwili byliśmy już przed autem.
- Dlaczego Bartek?
- Bo jest najlepszym siatkarzem? – oczywiście, że znam umiejętności Kurka i jak dla mnie nie ma ‘najlepszego’ siatkarza, ale to nie znaczy że nie mogę po wkurzać Cupko. On się tak fajnie denerwuje.
- A ja to co? – oburzony wsiadł do samochodu.
- Ty? Amatorszczyzna. – machnęłam ręką powstrzymując wybuch śmiechu.
- No teraz to przegięłaś! Moje serce właśnie się rozpadło na milion małych kawałków! – złapał się teatralnie w miejsce, gdzie wcześniej wspomniany narząd się znajdował. – Obrażam się na ciebie i to śmiertelnie. – widząc, że nie bardzo mnie to ruszyło spojrzał w moja stronę z cwaniackim uśmiechem, by po chwili rzucić się na mnie i to w dosłownym znaczeniu tego słowa, by po chwili zacząć łaskotać mnie po całym ciele.
- Cupkoo przestań! – ledwo co mogłam wydobyć z siebie jakiekolwiek słowo.
- Jak ładnie przeprosisz. Powiedź: Cupko jest najlepszym siatkarzem. – z tymi słowami wzmocnił swoje poczynania, a ja nie mogłam powoli złapać powietrza i z trudem wypowiadałam kolejne słowa. Kiedy po wielu próbach udało mi się skleić to zdanie mogłam się cieszyć życiem, które jeszcze chwilę temu przeleciało mi przed oczami.

„Ślepy los, miłość też niewidoma. Sprawiedliwość zasłoniła oczy, bo mogła by zwymiotować. Czuję ich obecność, ktoś stoi obok nas. Niby tylko ty i ja, nikogo więcej nie widać.”

***


- Paweł mogę się dowiedzieć dlaczego się tak na mnie ciągle patrzysz? – w chwili obecnej siedziałam na hali pełnej bełchatowskich siatkarzy, a trening miał odbyć się za pięć minut. Zati od dobrej dłuższej chwili nie spuszcza ze mnie wzroku, a ja nie mogę dojść do tego o co mu może chodzić.
- Tak tylko patrzę sobie na ciebie, bo pewnie znowu gdzieś uciekniesz z tymi Serbami i tyle będę cię widział. – wzruszył smutno ramionami.
- Zati no proszę cię przestań. – byłam nie mało zdziwiona tym co usłyszałam. Przecież nie spędzam z nimi, aż tyle czasu. Tylko skąd ja to mam wiedzieć jak będąc w towarzystwie takiego Konstantina o niczym nie myślę i nie liczę czasu? Może jednak Paweł ma trochę racji? – Przecież chciałeś żebym sobie ułożyła życie, prawda?
- Prawda, ale… - nie dane było mu dokończyć, bo na halę wszedł trener i rozpoczął trening.

Przez całą rozgrzewkę i krótki mecz wynudziłam się za wszystkie czasy. Jedni mogą pomyśleć jak to fajnie być na takim treningu i widzieć wszystko od „kuchni”, ale dla mnie jest to już w pewnym stopniu codzienność, monotonia, nie robi na mnie już takiego wrażenia jak na początku. Przyzwyczaiłam się już do tego, że Winiar ze wszystkich dookoła sobie żartuje, Daniel i jego cięte riposty też są już mi dobrze znane, przyzwyczaiłam się już do głupiej gry, którą wymyślili Karol z Cupko mianowicie – traf w cel. Celem było oczywiście ustrzelenie głowy poszczególnym siatkarzom, doprawdy zabawne. No jak dzieci. Przyzwyczaiłam się już do tego, że drą łacha ze mnie i Pawła Woickiego jako z tych najmniejszych, również bardzo zabawne. Przyzwyczaiłam się do tego jak po ostatnim gwizdku jęczą mi nad uchem jak to ich wszystko boli i jacy są zmęczeni. Tak to wszystko to już tylko kwestia przyzwyczajenia.
Stojąc przed szatnią chłopaków marzyłam o tym by zakopać się już tylko w ciepłej pościeli i przyłożyć głowę do miękkiej poduszki oddając się w objęcia Morfeusza. Tak, zdecydowanie tego było mi trzeba.
Po dwudziestu minutach drzwi się otworzyły i wyszli poszczególni siatkarze machając mi na do widzenia, ale oczywiście tych na których czekałam nie było. No bo po co, niech Kostka sobie poczeka. Ja im dam kurna, niech oni tylko stamtąd wyjdą. Po kilku minutach ze środka wyszedł Zati.
- No w końcu ile można czekać na ciebie. – byłam już lekko zdenerwowana. – Idziesz? – spytałam, bo Zatorski ani myślał ruszyć do wyjścia. Ten tylko pokręcił głową zaprzeczając. Matko z córką co oni znowu wymyślili?
- A gdzie mój Krasnalek się wybiera? – zawołał Cupko jak chciałam iść w stronę wyjścia z Energii.
- Pomyślmy…do domu? – spytałam całkowicie zdezorientowana.
- No dobrze pojedziesz do domu, ale naszego. – do rozmowy wtrącił się Alek.
- No chyba nie.
- No chyba jednak tak. – odpowiedział Konstantin i razem z Aleksem złapali mnie pod ramię z obydwu stron.
- Paweł? – spytałam zrezygnowanym głosem i spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
- No mówiłem ci przecież już. Znowu mi cię ukradli. Czuję się zazdrosny. – zmrużył oczy patrząc się w moją stronę.
- Ale…
- Nie ma żadnego „Ale”. Twoje rzeczy są już u nas, więc się nic nie martw. – powiedział Atanasijević, a ja pokonana podreptałam do samochodu z dwoma Serbami po boku. Przecież ja tego nie wytrzymam psychicznie. Boże miej mnie w swojej opiece.



„Właśnie tak, podnoszę głowę, patrzę na niebo, by choć przez chwilę nie czuć się jak dnia każdego. Pytam: Dlaczego? Lecz znów odpowiedzi nie ma żadnej. Wiem tylko jedno, że zawsze wstanę gdy upadnę.”


*****


Powoli, małymi krokami zbliżamy się do końca tej historii. Pewnie macie mnie już dość, ja wiem.
Dzisiaj dużo Cupko, więc chyba was zadowoliłam ;)





A już jutro podążam na koncert, na który czekałam ponad trzy miesiące. Cześć Vienio, Fokus, Gural, Mioush, Hades, Ostry!

Pozdrówki! ;*

23 komentarze:

  1. Jak ja uwielbiam tą dwójkę ! Kostka i Kostek są cudowni, idealni <3 Mam nadzieję, że jak najszybciej wyznają swoje uczucia i nareszcie staną się prawdziwą parą <3
    Ale Ci zazdroszczę tego koncertu ! Matkomatkomatkomatko *-* Weeeeź mnie ze sobą !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah! Trzeba było pakować manatki i przyjeżdżać do Nysy :)

      Usuń
  2. Anonimowy8/23/2013

    Ubóstwiam ich, no kocham i tyle! tylko niech zaczną gadać, a nie! :P


    Zapraszam na nowe, ósme spotkanie.
    http://ponowne-spotkanie.blogspot.com

    Całuję, Camilla.:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja też ich kocham. Poczekaj do następnego ;)

      Usuń
  3. Boże, uśmiałam się za wszystkie czasy! ;DD Uwielbiam ich poczucie humoru ;> Najbardziej przypadł mi do gustu moment z figurkami krasnali xD A teraz pytanie: Co oni chcą zrobić Kostce?. o.O
    Pozdrawiam. ;**
    Ps.
    ;o Weź mnie ze sobą.! ;DD Udanego koncertu życzę. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam ;) -> http://owocowalandryna.blogspot.com/2013/08/rozdzia-lii.html
      A i jeszcze to: Zostałaś nominowana do nagrody The Versatile Blogger. Więcej u mnie. ;)

      Usuń
    2. Dziękuję ;* Koncert udany, a nawet bardzo. Chociaż przymknę oko na to, ze od 20.30 do 2.00 stałam pod sceną, ale było warto.

      Na pewno wpadnę na dniach. Pozdrawiam ;*

      Usuń
  4. OSTRY <3

    Kurdę czemu tak krótko?!
    Nie kończ tego ja Cię tak ładnie proszę, no chyba, że od razu będziesz pisać nowe SIATKARSKIE opowiadanie. Bo to jest dobra opcja. Chciałabym zobaczyć to zdjecie ich wspólne.
    Ciekawa jestem jaki będzie wieczór Serbów i dziewczyny.
    Kurdę nie wiem czy mówiłam, ale za każdym razem przez kilka minut patrze na obrazek 'people change'.

    Zapraszam na prolog nowej historii.
    Młoda dziewczyna której los rzuca kolejną kłodę pod nogi, dzięki której traci słuch i on zauroczony siatkarz pragnący odnaleźć dziewczynę. Czy między nimi zrodzi się uczucie? Dowiecie się w 15 odcinkowej opowiastce.

    http://ciszamoimswiatem.blogspot.com/

    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nad tym się pomyśli ;) Również pozdrawiam ;)

      Usuń
  5. A więc Kostka i Kostek boże jak ja ich kocham *,* Oni będą razem ja to wiem ^^ Ale jak to koniec zabije, uduszę , powieszę chociaż w sumie to tak trochę na to samo wychodzie ale ogólnie przekaz ma być taki,że wcale nie mam cię dość i pisz to dalej bo ja uwielbiam czytać tego bloga i wcale nie mam Cię dość. Ale skoro tak zadecydowałaś to ja mam nadzieje że chociaż możemy spodziewać się kolejnego bloga ^^
    A co do koncertu to bożżże jak ja Ci zazdroszczę kurwa dałabym się pociąć za wejściówkę, weź jakąś dużą torbę i mnie przemyć xd
    Udanej zabawy pozdrawiam ;*siatkoholikxd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od prologu miałam już dokładnie zaplanowany przebieg tej historii, więc to będzie nieuniknione.
      Chciałabym, ale to by nie wyszło. Ochrona była okropna. Dziękuje, była;)

      Usuń
  6. Jakie dość, jakie dość?! Oczywiście, że nie :D
    Cupko coraz śmielej sobie poczynia, a Kostce to nie przeszkadza, ba! Jest nawet z tego całkiem zadowolona :d Teraz tylko czekać aż będa razem :>

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy8/24/2013

    Coraz bliżej, coraz fajniej... :)
    Chodzenie za rączkę, spędzanie każdej wolnej chwili razem. Chyba ktoś nam się tu zakochał... :P

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tak ;) Pozdrawiam ;*

      Usuń
    2. Anonimowy8/27/2013

      Zapraszam serdecznie na piąty rozdział: rozczarowanie.
      http://tylko-ty-i-twoj-wlasny-swiat.blogspot.com

      Usuń
  8. Jak zawsze super rozdział;)
    Nigdy nie da się nudzić jak czyta się Twoje opowiadanie;)
    Kiedyś jeszcze powstanie jakiś nowy blog o siatkówce Twojego autorstwa?
    Pozdrawiam i zapraszam na XXI zsiatkowkacalezycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo ;) Nie mam zielonego pojęcia. Była wena w połowie wakacji, ale sobie poleciała.
      Również pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Zapraszam na XXII http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/

      Usuń
  9. Serdecznie zapraszam na drugi rozdział czyli Kubiak zostaje postawiony w trudnej sytuacji, co zrobi ? A może uczucie jakie darzy Lilkę, to tylko fascynacja ? Dowiesz się w rozdziałach.

    ciszamoimswiatem.blogspot.com

    Pozdrawiam Anka

    OdpowiedzUsuń
  10. Kolejny zarąbisty rozdział. Czekam na więcej ;D


    http://cena-zemsty.blogspot.com/
    Zapraszamy na początek tej krótkiej opowieści o tym jak jedna decyzja może na zawsze zmienić nasze życie (bohaterowie na razie nieznani )
    N&N

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy8/29/2013

    W imieniu Camilli zapraszam na epilog na www.ponowne-spotkanie.blogspot.com
    Pozdrawiam, Bezduszna. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam na mojego nowego bloga : http://zycie-szczescie-wiecznosc.blogspot.com/2013/08/bohaterowie.html

    oraz na kolejny rozdział : http://sztuka-zycia-to.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń