piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 15



„Nie czuć strachu, nie pożądać co cudze. Kochać, a światu nie kłaniać się już w ogóle. Twardo na ziemi, choć wciąż bujam w obłokach. Brzydzę się ludzi, a jednak ciągle ich kocham. Nie chcę myśleć, a nadal się zastanawiam. Nie mam nic, a czuję jakbym wszechświat posiadała.”


Wchodząc do domu na mojej twarzy nieustannie od kilkunastu minut gościł wielki, szczery uśmiech. Dawno się już tak nie uśmiechałam, cieszyłam. To nowe uczucie bardzo mi pasowało i nie chciałabym, żeby zmieniło się w najbliższym czasie. Byłam szczęśliwa, prawdziwie szczęśliwa. Samo to, że przyznałam się sama przed sobą, że czuję coś do Konstantina. Obawiam się, że jest to miłość.
Ściągając buty ruszyłam w stronę kuchni, z której wydobywało się światło. Przy stole siedział Paweł zajadając się tostami.
- Smacznego. – przywitałam go szerokim uśmiechem.
- O hej, dziękuje. – mówiąc to spojrzał na zegarek. – No, no nie spodziewałem się, że Cupko naprawdę weźmie do siebie to co mu mówiłem.
- Właśnie, a propos czy ty Zati przypadkiem nie przesadzasz? Ile razy mam ci mówić, że jestem osobą dorosłą i nie potrzebuje niańki, albo wyznaczania pory godzin, o której powinnam być w domu. Jest lekko przed 23, nie zachowuj się jak nadopiekuńczy ojciec.
- Ja się po prostu o ciebie martwię i tyle. – wzruszył ramionami. – Powiedz lepiej jak tam z Konstantinem. – poruszał znaczącą brwiami, a ja wybuchłam śmiechem.
- A co ma być? Jest moim przyjacielem, tyle. – mówiąc to na mojej twarzy gościł co raz szerszy uśmiech.
- Yhym tak jasne. Jakoś Aleks, czy Karol też są twoimi przyjaciółmi, a z nimi nie chodzisz na spacery, ani nie spędzasz tyle czasu. Zaczynam być poważnie zazdrosny.
- O Jezu nie przesadzaj. Z resztą byłam z Cupko tylko raz, no może dwa…ewentualnie trochę więcej. Nie drążmy tego tematu. – machnęłam lekceważąco ręką.
- Dobra, dobra ja i tak swoje wiem. Widzę ten twój uśmiech po każdym spotkaniu z nim. – podniósł się ze swojego miejsca wstawiając talerz do zmywarki. – Aha i do tego tematu jeszcze wrócimy. Nie martw się. – dodał na koniec wychodząc z kuchni. Ja z tym człowiekiem kiedyś nie wytrzymam, serio.

Wstałam z krzesła i nalewając wody do szklanki opróżniłam ją w dwie sekundy. Poszłam do swojego pokoju po rzeczy do spania i ruszyłam do łazienki. Stojąc przed lustrem przypatrywałam się swojej twarzy. Pod moimi oczami nie było widać ciemnych cieni i worków, twarz wydawała się jakby jaśniejsza, gościł na niej lekki uśmieszek, wargi nie były już spierzchnięte, a oczy…oczy nie były już takie puste, bez wyrazu, bez życia. Były w kilku odcieniach błękitu i można było dostrzec małą wesołą iskierkę. Uśmiechnęłam się mimowolnie do swojego odbicia. Wracam do życia.
Po wieczornej toalecie położyłam się pod ciepłą kołdrę i próbowałam zasnąć. Na marne. Przewracałam się z boku, na bok nie mogąc zanurzyć się w spokojnym śnie. Tylko tym razem powodem mojej bezsenności nie był Alan, a Konstantin. Wszędzie widziałam jego twarz. I uśmiech. Ten pełen ciepła uśmiech. Zamykałam oczy widziałam go, otwierałam –widziałam ten sam obraz.
Co się ze mną dzieje? Wariuję? Mam halucynacje? Czy po prostu sprawdza się jedna z tych niebezpiecznych teorii? Naprawdę obdarzyłam tego Serba tak mocnym uczuciem, jakim jest miłość?

Przez to wszystko zaczęłam liczyć barany, naprawdę. Wiem, że to takie głupie i dziecinne, ale chyba musi być jakiś sposób na sen. Westchnęłam spoglądając na elektroniczny zegarek. Dwadzieścia cztery minuty po północy. Super. W pewnym momencie usłyszałam szybkie i rytmiczne stukanie do drzwi, które odbijało się jak echo po pogrążonym w ciszy mieszkaniu. Lekko się wzdrygnęłam, no bo kto niby miał do nas przyjść w środku nocy? Jednak bardziej martwił mnie fakt, że byłam jedyną osobą która musi iść sprawdzić, bo Pawła to zapewne nawet nie ruszyło ze snu. Odchyliłam rąbek kołdry i położyłam ciepłe stopy na zimnych panelach, od razu przeszedł mnie dreszcz. Pukanie nie ustępowało. Z lekkim strachem i obawą ruszyłam ciemnym korytarzem w stronę drzwi uprzednio zapalając światło w salonie. Spojrzałam przez wizjer, ale jedyne co ujrzałam to ciemność. Pukanie nie ustępowało dalej. Drżącymi rękami od kluczyłam zamek i lekko otworzyłam drzwi wychylając przez nie głowę. Dawno nie byłam tak wystraszona. Moje zdziwienie osiągnęło apogeum, gdy nie ujrzałam żadnej postaci. Chciałam już zamykać, ale moją uwagę przykuło coś innego, albo raczej KTOŚ.
Obok drzwi na kafelkach siedziała skulona postać, która ledwo wydawała oznaki jakiegokolwiek życia.
Z przerażeniem w oczach uklęknęłam nad chłopakiem, chciałam go już zapytać co tu robi i kim do cholery jasnej jest, ale głos uwiązł mi w gardle, gdy osoba uniosła głowę do góry i choć na klatce był mrok to jednak ujrzałam te brązowe oczy. Oczy Alana. Widząc to krzyknęłam głucho, a mój głos rozniósł się po budynku. Nie obchodziło mnie nawet to, że mogłam obudzić innych mieszkańców. Miałam to teraz bardzo daleko i szeroko.
- Matko…Alan, co ci jest? Co ty tu robisz? – pytałam drżącym głosem. Chłopak jedynie w odpowiedzi cicho jęknął i zamknął oczy, a przez jego ciało przeszła fala drgawek. Nic nie mówiąc próbowałam go jakoś podnieść, ale bezskutecznie. Niewiele myśląc wpadłam jak burza do mieszkania i pognałam do pokoju Pawła. Z hukiem otworzyłam drzwi nie przejmując się, że robię tyle hałasu. Dwoma krokami pokonałam granicę dzielącą mnie od jego łóżka i potrząsnęłam nic nie świadomym kuzynem.
- Co do…Kostka co ty robisz? Pogięło cię?!
- Wstawaj szybko…tam na klatce jest Alan, nie wiem co się z nim dzieje, dlaczego tu jest, no wstawaj! – krzyczałam cała roztrzęsiona. Paweł słysząc to, dosłownie wypadł z łóżka i tyle go widziałam. Nie wiele myśląc ruszyłam za nim, ale ten już podtrzymywał ledwo przytomnego Alana i prowadził do salonu. Posadził go na kanapie i potrząsnął jego ramionami, a ja uklęknęłam przed nim.
- Co się dzieję? Co się stało? – pytał głośno Zatorski. Jednak przez ciało brata przeszła kolejna fala drgawek, na jego czole występowały co raz to większe krople potu, oczy były rozbiegane, spojrzenie puste, a on sam drapał się po całym ciele. Nie pamiętam kiedy byłam tak bardzo przerażona jak teraz.
- Zabierzcie to ode mnie! Zabierzcie! Nie mogę już wytrzymać! – zaczął krzyczeć i co raz szybciej pocierał palcami po ciele.
- Ale co mamy zabrać do cholery Alan?! – Paweł był równie wystraszony jak ja.
- Te cholerne robale! Zabierzcie je kurwa ode mnie! – złapał się za głowę i trząsł we wszystkie strony. Nigdy nie widziałam go w takim stanie, nie wiedziałam co zrobić. Jak miałam pomóc narkomanowi, gdy on przechodzi atak, delirkę?! No jak?! Jedynie co mogłam w tym momencie zrobić to przytulić go do siebie. Oparłam brodę o jego głowę i spokojnymi ruchami głaskałam go po plecach, kołysząc  w ramionach.
- Co ja mam zrobić? Dzwonić po pogotowie? – Paweł krążył bezradnie po pokoju, wyrywając sobie włosy z głowy.
- Nie! Od razu go gdzieś zabiorą i Bóg jeden wie co zrobią. – nawet nie dopuszczałam do siebie takiej myśli. Po raz kolejny Alan zaczął się niemożliwie trząść, a ja razem z nim. Nie przeszkadzało mi to, że był cały mokry, spocony, a niektóre rany na jego twarzy zaczęły pękać i powoli wypływała z nich krew. Wyglądał źle, cholernie źle. Ale to nie było teraz najważniejsze.
- Dajcie mi coś! Dajcie mi chociaż najmniejszą działkę, małego skręta, cokolwiek! Ja już nie dam dłużej rady! Nie dam rady. – ostatnie zdanie wyszeptał nie mając, ani odrobinę siły.
- Wybij to sobie z głowy! – Paweł podszedł i spojrzał wrogo w jego oczy. –Wybij z tej pieprzonej głowy! – Alan zaczął się szamotać w moich ramionach na co jeszcze mocniej go do siebie przytuliłam, szepcąc mu do ucha żeby choć na chwilę się uspokoił.
Jakieś pięć minut później jego ciało przestało się tak niemiłosiernie trząść, a on sam osunął się bezwładnie w moich rękach.
- Wiem, że kiedy umrę, to będę martwy i wiem że teraz jestem bliski śmierci. Wiem, że to proste i że kiedy umrę nie będzie nic więcej. – powiedział cichym głosem chowając twarz w mojej szyi. - Przestane istnieć w jakiejkolwiek formie, czy postaci. W kroczę w ciemność i ciemność będzie wieczna. W pewnym sensie zawsze wiedziałem, że tak właśnie skończę. W pewnym sensie zawsze wiedziałem, że zabije się narkotykami.
- Przestań tak mówić, proszę cie Alan. Przestań tak gadać! – potrząsnęłam lekko jego ciałem. Nie mogłam tego słuchać.
- Umrę. Kiedy umrę, będę martwy, koniec nic więcej. Nie będzie więcej myślenia, nie będzie oddychania, nie będzie uczucia. Będzie ciemność i ciemność będzie wieczna. Będzie cisza i cisza będzie trwać wiecznie. Umrę. – mówił to wszystko jakby był w jakimś transie, jego słowy bolały i to cholernie bolały. - Zapomnijcie o mnie jeżeli jesteście w stanie. Zapomnijcie, że kiedykolwiek istniałem, zapomnijcie że zrobiłem to, co zrobiłem. Samobójstwo będzie moimi przeprosinami. Chociaż to niemożliwe, proszę zapomnijcie o mnie. Proszę zapomnijcie.
- Zamknij się już do cholery! – Zati jak dotąd milczący wybuchł jak wulkan. – Przestań pieprzyć takie rzeczy! Nie umrzesz, nie umrzesz! Słyszysz?! – złapał go za brodę i siłą odwrócił jego twarz w swoją stronę. Nie pozwolę ci na to. – powiedział silnym i zdecydowanym głosem wpatrując się w oczy Alana. – Nie pozwolę, żeby Konstancja znowu przechodziła piekło z twojego powodu. Pomyślałeś choć przez chwilę o swojej młodszej siostrze?! Nie widzisz jak cierpi z twojego powodu? Nie widzisz tego? Nie pozwolę, żeby znowu upadła, gdy w końcu udało jej się podnieść. Poruszę niebo i ziemię jeśli będzie trzeba, ale pomogę ci. Sam zaprowadzę cie do kliniki chociażby siłą i dopilnuję, żebyś wyszedł z tego syfu. Zrobię wszystko co będzie trzeba, żeby cię uratować bo wiem że tylko wtedy Konstancja zacznie w pełni żyć swoim życiem, szczęśliwym życiem. – po tym wszystkim odwrócił się na pięcie i poszedł do swojego pokoju zostawiając nas samych. Jego słowa poruszyły mną całkowicie. Alanem także. Po raz kolejny mogłam liczyć na swojego kuzyna. Po raz kolejny mi pomaga. Po raz kolejny utwierdziłam się w fakcie jak bardzo mnie kocha. Żadne z naszej dwójki nie było w stanie wydobyć z siebie chociaż jednego słowa. W prawdzie słowa nie były tu potrzebne. Zostawiłam brata na chwilę samego, uprzednio sprawdzając, czy jego stań się polepszył. Poszłam do łazienki po miskę do której nalałam trochę wody, a z półki wyciągnęłam czysty ręcznik. Z szafki  nad umywalką zabrałam apteczkę i wróciłam do Alana. Pomogłam mu się położyć na kanapie i nie słuchając jego protestów zaczęłam obmywać jego twarz. Po paru minutach skończyłam i ujrzałam śpiącego chłopaka. Jest wtedy taki spokojny. Jego klatka piersiowa unosiła się równomiernie w rytmie bicia serca. Wróciłam wspomnieniami do tego momentu, gdy jakiś czas temu też taka sytuacja miała już miejsce. Wtedy nie miałam pojęcia jak moje życie zdąży się jeszcze zmienić. Wyciągnęłam z szafy gruby koc i przykryłam nim chłopaka. Odgarnęłam mu z oczu mokre kosmyki włosów i pocałowałam w czoło. Opuszczając pomieszczenie spojrzałam jeszcze raz w jego stronę, myśląc jak wiele już przeszedł w swoim krótkim życiu.


„Nikt Ciebie nie zwróci, nikt tego nie zmieni. Leżysz czarną mgłą osnuty, oddech pełen ziemi. Zapadnięty w gardło martwy język, cisza. Obraz stoi przed oczami, nie oddychasz.”
***

Wchodząc do pokoju Pawła ujrzałam go siedzącego na łóżku i wpatrującego się w ciemność za oknem. Cichym krokiem podeszłam i usiadłam obok niego, kładąc głowę na jego ramieniu. Poczułam lekkie drgnięcie z jego strony, a chwile później jego ramię oplotło mnie w pasie przytulając do siebie.
Przez pierwsze dziesięć minut siedzieliśmy w przerażającej ciszy, ale musiałam to przerwać.
- Dziękuję, tak bardzo ci dziękuje Paweł. – wyszeptałam.
- Za co? – odparł lekko zdziwiony.
- Za wszystko. Za to co dla mnie zrobiłeś, robisz i pewnie jeszcze będziesz robić, za to że mnie kochasz, po prostu za to, że jesteś.
- Nie dziękuj mi za to. Jesteśmy rodziną, rodzina się wspiera, a ty jesteś dla mnie jak młodsza siostrzyczka. Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie i że zawsze możesz na mnie liczyć. – mówiąc to pocałował mnie lekko w głowę, a ja w odpowiedzi wtuliłam się w jego szerokie ramiona.
- Przepraszam cie za Alana, ale to co zrobiłeś dla niego, jak się zachowałeś przy nim, dałeś mu do myślenia…nigdy ci tego nie zapomnę. Jesteś takim dobrym człowiekiem. – pokręciłam lekko głową i chciałam jeszcze coś dodać, ale mi przerwał.
- Połamano go za bardzo, żeby go teraz złożyć, zraniono za bardzo żeby go teraz wyleczyć, wykorzystano za bardzo żeby go odzyskać. Nigdy nie zazna szczęścia ani radości, bezpieczeństwa ani normalności. Nigdy nie zazna przyjemności, satysfakcji, błogości, klarowności umysłu, spokoju czy jakiejkolwiek namiastki zdrowia psychicznego. Nigdy nie zazna zaufania ani miłości-nie licząc nas. Nigdy tego nie pozna. Przepraszam.


„Przez okno patrzę w gwiazdy, nad miastem wisi wszechświat. Podobno gdzieś tam jest lepsze miejsce niż Ziemia. Jeśli to prawda, wzrasta prawdopodobieństwo, że dzieli nas czas, nie odległość.
Choć dzisiaj nic na pewno, otwieram okno, oczy zamyka senność.”

***

Otworzyłam ociężałe powieki czując czyjś dotyk na swoim ciele. Czyjaś ręka głaskała moje włosy w spokojnym rytmie. Było mi tak dobrze, tak błogo że zapomniałam choć na chwilę o wydarzeniach z poprzedniej nocy. Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam że właścicielem dłoni jest Konstantin. Jego to akurat się tu nie spodziewałam. Pomimo zmęczenia i złego samopoczucia nie wiele myśląc usiadłam na łóżku i wtuliłam się w ciepłe ciało siatkarza. Rozumieliśmy się bez słów, on nic nie mówił i ja nic nie mówiłam, po prostu tulił mnie w swoich ramionach i kołysał uspokajająco. Tego właśnie było mi trzeba. Bliskości osoby, na której tak bardzo mi zależy, którą kocham i która jest przy mnie w trudnych momentach. I nie był to Paweł. Gdy już się w miarę ogarnęłam Cupko popatrzył w moją twarz i uśmiechnął się tak jak to on potrafi. Widząc ten obrazek ja sama wywinęłam usta do góry. To jest osoba, która bez słów potrafi wywołać na mojej twarzy uśmiech, nawet w najgorszych sytuacjach.
- Paweł do mnie dzwonił. Mówił, że przydałaby ci się taka osoba jak ja. Postaram się spełnić swoje zadanie jak najlepiej potrafię. – widząc mój wzrok dodał. – Wiem o wszystkim. Nie musisz do tego wracać. – po czym pocałował mnie w czoło i przytulił jeszcze mocniej niż poprzednio.
Kiedy już doprowadziłam się do stanu jako-tako, wyszliśmy z pokoju i skierowaliśmy się do kuchni. Paweł czekał na nas ze śniadaniem. Kolejny szok tego dnia, a to dopiero rano. Po przywitaniu się z Zatim nie usiadłam od razu do stołu tylko zaczęłam rozglądać się po całym mieszkaniu wzrokiem szukając  Alana. Gdy odwróciłam się do tyłu ujrzałam go wychodzącego z łazienki. Wyglądał trochę lepiej niż wczoraj, ale dalej był przerażająco wyniszczony. Podeszłam do niego i zapytałam:
-Dobrze się czujesz?
-Nie, czuje się hujowo.
-Polepszy ci się.
-Jasne
-Zaufaj mi.
-Jasne.
Podeszliśmy do stołu i bez słowa usiedliśmy na krzesłach. Jeżeli miałabym sobie wyobrażać sytuację, gdzie siedzę przy jednym stole jedząc śniadanie z najbliższymi memu sercu osobami to na pewno nie byłoby tak jak teraz. Nikt nic nie mówił, ale chyba po wczorajszym nasze zasoby słownictwa co do rozmów się wyczerpały. Jedynie Cupko po jakimś czasie odważył się odezwać. Zaczął rozmawiać z Pawłem na jakieś błahe tematy, trzymając mnie także pod stołem za rękę. Kiedy kilka minut temu, gdy poczułam jego dotyk nie wiedziałam jak się zachować, ale teraz choć ten na pozór mały gest dawał mi uspokojenie i otuchę.

Po śniadaniu Cupko zaoferował się zawieźć Alana na dworzec. Nie byłam przekonana co do tego wyjazdu, ale nie mogłam nic zrobić. Nie chciałam go puszczać w takim stanie samego. Razem z Pawłem wybili mi to z głowy. Uznali, że im szybciej tym lepiej. Obiecał pojechać tylko po rzeczy, obiecał na siebie uważać i nie robić żadnych głupstw. Pod tym ostatnim kryło się dużo więcej znaczenia, niż by mogło się wydawać. Obiecał.
Stoję na stacji wtulona w braterskie ramiona, czekając na pociąg do Łodzi. Po chwili słyszę jego głos:
- Jesteś osobą, która zna mnie najlepiej na tym świecie. Osobą, która gdybym odszedł, tęskniłaby za mną najbardziej. To, że zależało ci na tyle, żeby tu mnie przyjąć i że zależy ci na tyle, żeby prawie się przede mną rozkleić, nie jest bez znaczenia, ale koniec końców wiem, że nigdy ci się nie odwdzięczę.
- Odwdzięczysz się tym jak wyjdziesz z tego wszystkiego, jak wyzdrowiejesz. – w tej chwili podjechał pociąg, do którego miał wsiąść.
- Trzymaj się. – powiedziałam przytulając go ostatni raz.
- Kocham Cię.
Po tych słowach lekko uspokojona ruszyłam w stronę wyjścia.

„A ty tu jesteś, oddychasz i marzysz. I nadal jeszcze masz siłę by walczyć. Stań wyprostowany, nawet kiedy serce krwawi.”

*****



Witajcie ponownie! Dziękuje za komentarze pod ostatnim postem i za to, że czytacie ;) 
Tak pisząc ten rozdział przy niektórych fragmentach było mi bardzo smutno, aż dziwiłam sie sama sobie że piszę takie rzeczy, ale również dziękując w duchu za tą umiejętność nie płakania, świetna rzecz tak swoją drogą.

Bardzo, bardzo przepraszam wszystkich jeżeli nie skomentowałam, na którymś blogu rozdziału, ale uwierzcie że cholernie brakuje mi czasu. Czytam, ale niekiedy nie komentuję, bo wychodzę z założenia że lepiej skomentować później niż pisać na siłę jakiś beznadziejny tekst. Wybaczcie mi proszę, ale obiecuję wszystko nadrobić w wolnym czasie. Piszę to, żeby nikt nie pomyślał, że nie czytam i mam was tam gdzie kończą się plecy, bo tak nie jest. I nie będzie ;)

I jeszcze jedna sprawa. Widzę, że ostatnio gorącym tematem na różnych stronach jest Bartek Kurek i jego wypowiedź względem kibiców. No cóż jest mi źle i smutno, cholernie smutno. Dodając fakt, ze w jakimś tam stopniu mam do tego siatkarze pewien sentyment i trochę bardziej zwracałam na niego uwagę. Powinniście wiedzieć dlaczego, albo i nie. To nie jest ważne. W każdym bądź razie nie chcę się wypowiadać na ten temat, bo nie jest on łatwy. Niesmak pozostanie. Tyle.

P.S I jeszcze tak na koniec, bo wiem że pewnie bardzo was zanudziłam chciałabym życzyć mojej bratniej duszy, najbliższej osobie, najlepszej przyjaciółce z okazji urodzin SPEŁNIENIA MARZEŃ I WSZYSTKIEGO DOBREGO, ALA! (wykażę się większą kreatywnością składając życzenia osobiście ;))

Całuję, Kostka ;* 


10 komentarzy:

  1. Teraz to już tylko może być lepiej;) Dobrze, że Kostka ma przy sobie kochające osoby takie jak Paweł i Cupko zawsze to lepiej mieć kogoś bliskiego przy sobie;)
    Bartek zaliczył grubą wtopę i tyle w tym temacie.
    Pozdrawiam serdecznie, świetny rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Od momentu w którym Kostka zjawiła się na zimnej klatce zaczęłam płakać nie wiem czemu, a potem opisy stanu Alana, również przysporzyły moją duszę o łzy. Mam nadzieję, że ten chłopak wyjdzie z tej ciemnej dupy w jakiej teraz się znalazł. Kostek ten człowiek w Twoich oczach równiez wywołuje uśmiech na mojej twarzy i ten gest w którym trzymał ją za rękę pod stołem mistrzostwo świata. Czekam na moment, w któryb oboje przed sobą przyznają się do swoich uczuć.

    Zapraszam do siebie na EPILOG
    kissmeslowley.blogspot.com

    Pozdrawiam Annie

    OdpowiedzUsuń
  3. Kosteczko, Twój rozdział mnie powalił !
    Po 1- to wiadome, że Kostka kocha Kostka i oooo :D
    Po 2- jakie to wielkie szczęście, że Paweł jest cały czas obok niej i pomaga jej w trudnej sytuacji ! Wręcz fatalnej. Bo żadna z nas nie chciałaby przeżywać tego co ona.
    Po 3- Alan już wykazał się silną wolą. Skręcało go, był na głodzie, a mimo tego nie wziął, tylko przyszedł do Pawła i Konstancji. Co prawda skutki tego były bardzo nieprzyjemne, ale pokazał, że umie i chce walczyć z nałogiem.
    Po 4- mam nadzieję, że Cupko weźmie sprawy w swoje ręce i w końcu będą razem :) Wszystkiego dobrego dla Kostki.
    buziaki !!

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy8/18/2013

    Nie będę się niestety rozpisywała za bardzo, bo mam jeszcze dużo rozdziałów do przeczytania.
    Każdy chciałby mieć takiego kuzyna, jak Paweł.
    A Cupko i jego gest? Nie ma nic lepszego, niż poczucie bezpieczeństwa przez właśnie takie zachowania :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to. Również pozdrawiam ;*

      Usuń
    2. Anonimowy8/20/2013

      Spamu ciąg dalszy :D

      Zapraszam serdecznie na czwarty rozdział: perwersyjność.
      http://tylko-ty-i-twoj-wlasny-swiat.blogspot.com

      Buziaki :*

      Usuń
  5. to już koniec historii Alka i Kamili ;) Zapraszam serdecznie na epilog na co-zlego-to-nie-my.blogspot.com ;) Proszę o komentarz "pożegnalny " Przy okazji zapraszam na antkowe-lowe.blogspot.pl tam będzie można mnie teraz zobaczyć :) buziaki :*

    OdpowiedzUsuń